Ilu kroplom mżącej fali
Zdoła tajnię tchnień ocalić
Bodźcem z bezkresnej oddali
Toń muskana mgłą subtelnie
Z wód żywota w czystą jednię
Jak daleko wzrok dosięgnie
Istność pulsującym sercem
Kiedy rozbrzmią zmysłów struny
Tkając z wzruszeń dusz całuny
W doznań tkliwość srebrnej luny
Sięgającej gwiazd fortuny
Jak wzruszenia namaszczeniem
W świętą pieczęć zwów misterię
W lot motyla losu wstęgą
Łanem żyznym słów potęgą
Wpisze nurtem w myśli skarby
Drogocenna lekkość harfy
Rozedrganej muzą gamy
Pryzm skąpanej oparami
Skąd powiedzie tonią mgielną
Skore zmysły w świetlnym spektrum
Rozsrebrzałą woni perłą
Smuga łasa gwiezdnym widmom
Zajrzeć w oczy śmiałą wizją
Mar powstałych z mórz poezją
W koronkową szadź odziana
Upojeniem rozpachniała
Z tęczy pasm rozpromieniała
Ustom plenna w słodki nektar
W zwiewnych z obfitości wdziękach
Wieszczo w mądrość świata wzięta
Aksamitna snem lawenda