Fiery Riders

Białe wilki obchodziły czujnie namiot, spoglądając badawczo w stronę wyspy, na której Serene przebywała od jakiegoś czasu. Właściwie sama nie potrafiła określić od jak dawna, ponieważ czas tutaj upływał inaczej. Jakkolwiek długo trwała jej nieobecność na lądzie, poczuła, że czas wracać. Spakowała akcesoria malarskie i ruszyła z nimi do łodzi zacumowanej u brzegu. Delikatnie zsunęła ją na wodę i wsiadła z uważnością, asekurując malunek wraz z całym ekwipunkiem. Wiosłem odepchnęła się od brzegu i pozwoliła wodzie nieść się spokojnie do celu.

Wówczas jeden z wilków zaczął wyć w jej kierunku z taką doniosłością, że odczuwała wręcz drżenie wszystkiego naokół. Skupiła się z intensywnością, aby pojąć przekaz zwierzęcia. Kiedy wibracja głosu wilka zbiegła się z częstotliwością jej aury, zaczęła odczytywać pojedyncze sygnały. Najwyraźniej było to ostrzeżenie dla niej, aby zmieniła kierunek spływu. Nie pojmowała jednak, czego miałaby się obawiać. Przezornie zdecydowała się posłuchać głosu jej białego przewodnika. Odbiła w stronę szuwarów i wkrótce stała się niewidoczna w gęsto porosłym wysoko sitowiu.

Wtedy rozległo się zbiorowe ujadanie wilków, które z zajadłością przekrzykiwały się wzajemnie. Zachowując ostrożność, uważnie przesuwała się ze zgrabnością strzeliście zwinnym kajakiem niezauważenie w stronę namiotu. I znów wsłuchała się w treść przekazu jej wilczych obrońców.

– Ojej! – westchnęła z przejęciem. To jacyś jeźdźcy konni próbowali sforsować wejście do jej namiotu, napotkawszy zdecydowany opór ze strony strzegących go wilków. – Czego oni poszukują? Jaki jest cel ich wizyty? Czy oni przybyli do mnie, czy przypadkowo zatrzymali się po coś?

Naraz wyraźnie dotarły do niej rozmowy wilków.

– Wyproś ich stąd!

– Ustalmy najpierw, po co tutaj przyjechali, fatygując konie.

– Jak zamierzasz to zrobić? Przecież oni cię w ogóle nie zrozumieją.

– Oni nie, ale konie na pewno!

Nie trzeba było długo czekać, by konie wkrótce rozpoczęły ożywioną konwersację z wilkami. W tym samym czasie Serene zawoalowana sitowiem zbliżyła się tak bardzo do namiotu, że ujrzała sylwetki jeźdźców i koni. Było ich czterech oraz ich cztery tęczowe konie. Jeźdźcy nie mieli na sobie ubrań, ale nie byli też nadzy. Oni płonęli ogniście! W tym samym czasie ich rumaków nie musnął nawet płomyk. Pozostawały niedostępne dla pożogi.

– Kim oni są? Czego potrzebują? – zastanawiała się Serene.

Jakby usłyszeli myśli dziewczyny, ponieważ zgodnie wykrzyczeli w stronę wilków.

– Poszukujemy kobietę, która rozmawia z wilkami! Gdzie ona jest? To jej namiot? Kiedy wróci? – Ich pytania spotkały się z jeszcze donośniejszym ujadaniem wilków, zupełnie dla nich niezrozumiałych, w przeciwieństwie do walecznych stworzeń, które przenikliwie wyczytawszy z tonu głosu intencję przybyszów, z całą stanowczością odpierały ich nieoczekiwany najazd.

Tymczasem przemówiły konie w zrozumieniu wilków oraz samej dziewczyny, która zdążyła już w pełni dostroić swoje percepcyjne zmysły do wibracji obecnych zwierząt skorych do konwersacji.

– W pewien sposób zostałyśmy porwane i jesteśmy tutaj wbrew naszej woli – ze szczerością wyrżały zgodnie konie.

– Jak to “w pewien sposób”? Dlaczego wbrew woli? – dociekały wilki. – Bardzo nas niepokoi, że naruszono przestrzeń wolności wpisanej do waszej natury, podobnie jak jest ona przywilejem każdej isototy tutaj na Ziemi. Jak mogłyście na to pozwolić?!

– Zrobiłyśmy to strategicznie. Od czasu, kiedy zostałyśmy uwolnione z hodowli, znamy swoje sposoby na ucieczkę i protest, jednak uznałyśmy, że chcemy poznać zamiary ognistych postaci, które wymachiwały płonącymi mieczami ponad naszymi głowami.

– W jaki sposób was wypatrzyli?

– Spadli jak grom z jasnego nieba na łąkę, na której pasłyśmy się swobodnie i od razu zaczęli stawiać warunki. Myśmy w duchu śmiały się, wiedząc, że naprawdę mamy ich w nosie, lecz zaintrygowała nas ich chaotyczna opowieść, z której wyłaniała się jasno jedna postać znanej nam dziewczyny. Ona onegdaj stanęła w naszej obronie. Poczułyśmy, że chodzi właśnie o nią i może grozić jej niebezpieczeństwo ze strony tych podejrzanych przybyszy z przestworzy.

– I co zrobiłyście? Jak to się wszystko potoczyło? – wilki miały szeroko otwarte oczy z zainteresowania niezwykłą historią, która wzmogła jeszcze bardziej ich czujność o bezpieczeństwo swojej ukochanej patronki, z pieczołowitością skierowaną wcześniej przez nie w szuwary.

Także Serene nadsłuchiwała w przejęciu, zastanawiając się, kim są owi płonący jeźdźcy. Jednocześnie smakując słone ślady łez na policzkach ze wzruszającym wspomnieniem o koniach, którym niegdyś bardzo pomogła wydostać się z miejsca, gdzie przeznaczone były na rzeź, żeby w postaci wędzonego mięsa, smalcu i maści zaspokajać snobistyczne potrzeby tych, którzy uzurpują sobie własność wobec świata, de facto sami do niego przynależąc.

– Pozorowałyśmy opór, kiedy w istocie każde z nas zamierzało przejrzeć niecne zamiary płonących istot. Dosiedli nas i okazało się, że pomimo ognia na sobie, byli bardzo chłodni, wręcz lodowaci. Ale i na to mamy swoje sposoby. Dałyśmy im tak “popalić” galopem i cwałem, że nawet im to dokuczyło i zdecydowali się ubrać nas w grube siodła, przez które już nie docierała do naszych grzbietów ich mroźność.

– Od jak dawna podążacie w naszą stronę?

– Od tygodnia

– Jak nas znalazłyście?

– Instynktownie podążając za głosem serca.

– Dlaczego naprawdę dowieźliście ich na miejsce? Przecież to dla Serene bardzo niebezpieczne.

– Ha! Wręcz przeciwnie! Chciałyśmy uwolnić ją od nich raz na zawsze poprzez ich wzajemną konfrontację. Wiemy, że Serene rozumie naszą mowę i w porę zamierzałyśmy jej ich ostrzegawczo zaanonsować. Komu jak komu, ale nam było już dane doświadczyć jej zdolności nadprzyrodzonych.

– Jednak podeszłyście wprost do namiotu. Przecież Serene mogła być w środku, a wtedy nie miałybyście czasu na uprzedzenie jej przed złożeniem nagłej wizyty.

– Wprost przeciwnie, nim zbliżyłyśmy się tutaj, podskórnie wyczułyśmy, że nie ma jej w środku, czego nie okazałyśmy naszym jeźdźcom, nie dając im tym samym poznać naszych zamiarów.

– Och, mimo wszystko to dość ryzykowne! – skwitowały wilki, w kontenstacji zaznaczając odciski swoich łap na piasku ochronnym kręgiem, kiedy nagle z szuwarów wyszła śmiałym krokiem Serene i z błyskiem w oku stanęła przed czterema jeźdźcami.

About Magdalena Granos

Magdalena Granos
This entry was posted in Nowa Baśń, Poezja, Powieść. Bookmark the permalink.

Leave a comment