Autor: Magdalena Granos
Otrzymałam w podarunku kolorowy imbryk
Niby nic nadzwyczajnego chociaż trochę dziwny
Zamiast uszka do trzymania gdy się wlewa wodę
Miał prawdziwe ucho słonia choć miniaturowe
Znowu w miejscu gdzie zazwyczaj mieści się pokrywka
Królowała nad całością zmyślna pozytywka
Nawet dziobek był w nim inny, gdyż to dziób jastrzębia
A kapturek, który gwiżdże zmienił się w żołędzia
Jednak nawet te wyjątki mogły ujść uwadze
Gdyby nie szczególna własność dana ku rozwadze
Oto sagan ten przedziwny zdradził zdolność mowy
I na domiar umiał śpiewać głosem operowym
Kiedy w parze eksponując taneczne rozwody
Znalazł z pasją się w emocjach gotującej wody
Lecz nawiększy wśród rozlicznie posiadłych talentów
Z przekonaniem tu wymienię w barwnej gamie dźwięków
Co nektarem rozpieszczając twórcze podniebienie
Ambrozyjsko przywiódł śpiewem w las białe jelenie
Do źródlanie niw przeczystych w świętym rykowisku
By zagorzeć jasnym światłem na boskim ognisku




